niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział IX- "Nie zostawiaj mnie nigdy więcej".


Louis dobijał się do mojego mieszkania dobre piętnaście minut, zapewne robiłby to dłużej, ale mój gburowaty sąsiad Pan Cleveland, przepłoszył go strasząc policją. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mu i reszcie zespołu tak bardzo na mnie zależało. Byłam dla nich tylko jednym, wielkim problemem, z którym większość ludzi chciałaby zerwać kontakt. Ale oni pomimo, że ich jawnie ignorowałam walczyli, ciągle walczyli. O mnie. O głupią kretynkę, która nie umiała docenić ich starań, chowając się w domu, odizolowując się przy tym od reszty świata. 
- Już jestem- powiedziała moja matka, wyrywając mnie z rozmyślań.
- Tak szybko?-zdziwił mnie fakt, że wróciła do domu tak wcześnie. Zazwyczaj wracała późną porą z kancelarii, tak samo jak ojciec. 
- Nie chciałam cię zostawiać na dłuższy czas samej-odpowiedziała zdejmując swoje czarne szpilki od Christian'a Louboutin'a, które tak bardzo uwielbiała i nosiła prawie do każdej kreacji- Musimy porozmawiać- dodała siadając obok mnie.
- Chyba nie mamy o czym- odparłam nie patrząc na nią. Wiedziałam, że będzie prawić mi kazania, nie miałam ochoty tego wysłuchiwać. Ona nie wiedziała jak ja się czuję. Nic o mnie nie wiedziała, choć była moją matką, była też obcą osobą, która wybrała pracę zamiast swojej córki. Niby  ostatnio poświęcała mi więcej swojej uwagi, jednak to nie wystarczało by mogła od nowa odbudować, nasze zrujnowane relacje. 
-Carmen, ja wiem jest ci ciężko, ale nie możesz przesiadywać non stop w domu. Do tej pory ci na to pozwalałam, bo wiedziałam, że musisz odpocząć. Przemyśleć wszystko, przyzwyczaić się powoli do myśli o śmierci Melis. Ale.. ale to już jest trzeci tydzień, a ty nawet nie rozmawiasz z przyjaciółmi. Im też jest ciężko, ty straciłaś przyjaciółkę oni również. Teraz tracą też drugą... Tracą ciebie. Co dzień przychodzą tu z nadzieją, że w końcu pozwolisz im do siebie dotrzeć. Kochają cię, proszę  nie odtrącaj ich-powiedziała zakładając mi niesforny kosmyk włosów za ucho. Westchnęłam cicho, myśląc nad jej słowami. Wiedziałam, że miała rację, ale świadomość, że muszę 'powrócić' do szarej rzeczywistości, bez mej ukochanej przyjaciółki, była przytłaczająca i bolesna. 
- Dlaczego to robisz?-zapytałam się, patrząc jej prosto w oczy- Dlaczego dopiero teraz się mną zajęłaś?-powtórzyłam pytanie, gdy zobaczyłam jej zdezorientowanie.
- Byłam zaślepiona pracą i nowymi możliwościami. Myślałam, że to co robię, jest dobre dla naszej rodziny, że gdy poświęcę się pracy, będzie nam wszystkim lepiej. Dopiero, gdy zobaczyłam jak cierpią rodzice Melisy po jej stracie... uświadomiłam sobie, że nie wyobrażam sobie, życia, gdyby ciebie wśród nas zabrakło. Przepraszam, że nie było mnie, gdy tak bardzo mnie potrzebowałaś-powiedziała ze łzami w oczach. Uśmiechnęłam się lekko, po czym przytuliłam się do niej. Tak bardzo brakowało mi matczynej miłości, ciepła.
- Nie zostawiaj mnie nigdy więcej-wyszeptałam.
***
Nad Londynem zaszło już sierpniowe słońce, a na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy,  których blask odbijał się w ciemnej rzece- Tamizie. Ulice opustoszały i jedyną rzeczą, która mogła zakłócić spokój był lekki podmuch wiatru i szum, gdzieniegdzie przejeżdżających samochodów. Szmer wiatru nadawał magicznego uroku śpiącej metropolii. 
Siedziałam jak zaczarowana nad brzegiem rzeki wpatrując się w ciemną taflę wody, rozmyślałam nad wszystkim, a zarazem o niczym. To miejsce było dla mnie jak lek na ból, mogłam choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości, patrząc na piękne widoki. 
- Ładnie tu- usłyszałam za sobą znajomy męski głos. Nie musiałam odwracać się by dowiedzieć się, kto do mnie mówi. Dobrze znałam ten ciepły ton głosu, który pocieszał mnie i motywował do dalszej walki z chorobą. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem nie odrywając wzroku od Tamizy. 
- Cudownie-szepnęłam cicho, kątem oka spoglądając na Zayn'a, który przysiadł się do mnie. Zastanawiało mnie, jak to się działo, że pojawiał się zawsze, gdy potrzebowałam wsparcia. Był jak anioł stróż, pilnujący mnie non stop, bym nie zrobiła czegoś głupiego, bym nie zadręczała się w samotności. Nigdy nie przypuściłabym, że zaprzyjaźnię się z Malikiem, między innymi dlatego, że początek naszej znajomości nie był zbyt obiecujący. Ciągłe kłótnie, uszczypliwe komentarze. A tu proszę, Zayn stał się jedną z tych osób, dla których próbowałam prowadzić normalne życie. 
- Dlaczego się do nas nie odzywałaś? - zapytał Westchnęłam lekko, wiedziałam, że prędzej czy później taka rozmowa będzie miała miejsce. 
- Nie wiem Zayn, nie wiem. Może dlatego, że potrzebowałam samotności. Nie mam pojęcia, dlaczego odcięłam się od was zaraz po pogrzebie Melisy. Myślałam chyba wtedy, że nie jestem wam już do niczego potrzebna- powiedziałam cicho. Ten jak to miał w zwyczaju przytulił mnie mocno do siebie. Tęskniłam za nim jak i za resztą zespołu, byli mi bardzo bliscy. 
- Nigdy, przenigdy tak nie myśl. Zrozumiano?
- Tak jest- zasalutowałam z uśmiechem. Spojrzałam w jego ciemne oczy i utonęłam w ich 'głębi'. Twarz Zayn'a przybliżyła się powoli do mojej.  Czułam jego oddech zapach miętowych papierosów, które tak często palił, mocny zapach męskich perfum. Czułam że jest coraz bliżej, nasze usta dzieliły milimetry i jeżeli go nie powstrzymam to dojdzie do pocałunku. 
- Ja chyba muszę już iść- wypaliłam z wypiekami na twarzy, w duchu ciesząc się, że jest ciemno i chłopak ich nie zobaczy. Poczułam się jak jakaś kretynka. Bałam się zwykłego pocałunku. Wiele dziewczyn chciałoby być na moim miejscu i ' przelizać się z Malikiem', ale nie ja. Nie wiedziałam czy czuję coś więcej do Mulata, nie chciałam niszczyć naszej przyjaźni. Była ona dla mnie za bardzo cenna. 
- Odprowadzę cię- powiedział lekko zmieszany,  śmiało mogłam stwierdzić, że jest tak samo zażenowany zaistniałą sytuacją jak ja. Ale starał się tak bardzo tego nie okazywać. Chwilę potem oboje szliśmy w ciszy kierując się do mojego domu. 
- Dzięki- powiedziałam stojąc przed drzwiami wejściowymi- Dzięki za wszystko- dodałam po czym delikatnie musnęłam ustami, ciepły policzek chłopaka. 
- Nie ma za co- odparł cicho nie odrywając ode mnie wzroku- Dobranoc Car- szepnął, gdy otwierałam drzwi. 
- Dobranoc Zayn- powtórzyłam speszona i weszłam do środka.  Moje serce waliło jak oszalałe, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Przed oczami ciągle miałam jego twarz, uśmiech. 
Carmen tylko się nie zakochuj! To przyjaciel!-karciłam się w duchu. 






Wakacje! W końcu me upragnione wakacje. Doprawdy na zakończeniu roku płakałam, gdyż moja kochana trzecia klasa odchodziła a z nią kilka zajebistych osób, ale cieszę się, że  w końcu mogę się bezkarnie opierdzielać nie myśląc o lekcjach i pracach domowych. 
Co do rozdziału to nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale z resztą zawsze mi coś nie pasuje ;p
Chyba nigdy nie będę zadowolona ze swojej pseudo twórczości. 
Zmieniłam wygląd bloga, zrobił się cukierkowy przez ten nadmiar różu, ale jakoś mnie tak natchnęło xD 
Czytasz, skomentuj dla ciebie to chwila, a dla mnie motywacja do dalszego pisania ♥

12 komentarzy:

  1. Świetny jak zawsze całuje i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. W pewnych momentach się popłakałam . Zajebisty !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zbyt piękne by było na prawdę napisane... Nie umiem napisać więcej w tym momencie ... Wybacz.. ! <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahhahahahah, pseudo twórczość xD jebnę >< hahah, jebłam. No ale okej, nie będę sięz tobą wykłócać, bo jesteś uparta jak osioł i tak, czy siak będziesz przy swoim ;p
    Ej, kocham cię ;* I już oczywiste, że coś do siebie czują;33 <3 Awww, szkoda, że nie widzisz, jaki mam zaciesz xD ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww... Jakież to było słodkie. ;3 ;* Taką romantyczna scenka, którą ktoś bezczelnie przerwał. Tak kochana, o Ciebie chodzi. Omal nie dedłam, czytając to, a tu bum tss! Pocałunku nie ma xdd. No cóż, przeżyję. Carmen, nie zakochuj się?! WTF?! Z jakiej racji? Ma się zakochać i już. Może nie tak od razu... Niech się przez chwilę oszukuje, że nic do Malika nie czuje, a potem takie bum! I są ze sobą! Co ty na to? Hmmm... Nie, lepiej tego nie wykorzystuj. Coś mi dzisiaj odbija, więc nie przejmuj się tym bezsensownym pierdoleniem. Dobra, skończyłam z użalaniem się nad sobą xd. Teraz konkrety. Dlaczego Tobie się to nie podoba?! Przecież jest takie cudowne, że ja pierdolę, kurwa mać! Też chcę tak pisać! ; < Fuuu... Przynajmniej Ty posiadasz ten talent. ;* Czego szczerze Ci gratuluję. Nie każdy potrafi tak wciągnąć człowieka w akcję utworu. A Ty to robisz i wychodzi Ci to przegenialnie. <33 Niesamowicie. ;* Laska, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Weny misiu! <33 ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze, no jak słodko <3
    Cudowny rozdział, jak każdy z resztą. :P
    Już nie mogę doczekać się kolejnego xD

    Pozdrawiam : http://youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie rozdział 12 . -- > http://life-in-the-fucking-world.blogspot.com/ . Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow... Super rozdział ^^ Aż zabrakło mi słów normalnie :P Twoje opowiadanie jest super. W wielką chęcią je czytam :)
    Weny życzę i zapraszam do siebie drop-of-hope.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejjku. To opowiadanie jak i rozdział jest świetne ;D Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. hej, od jakiego czasu prowadzę z przyjaciółkami bloga z opowiadaniem http://hard-bland-sensitive.blogspot.com/ i byłybyśmy bardzo wdzięczne, gdybyś zajrzała

    a w wolnej chwili zapraszam na opowiadanie które piszę sama http://closedindreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta scena to mnie rozwaliła♥
    Kocham twojego bloga, twój styl i to, że budzisz we mnie wszystkie uczucia.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  12. http://onedirectioninmyheart.blogspot.com/2012/07/rozdzia-14.html zapraszam do mnie na 14 juz rozdział . xd
    A co do twojego bloga to trafiłam na niego przypadkowo i się cieszę , bo mi się spodobał , dodaje sie do obserwowanych i zaglądać będę często . :3 . Podoba mi się ten rozdział ! :* .
    zapraszam do mnie . ; D

    OdpowiedzUsuń